Tłumaczenia
przysięgłe

Tłumaczenia
biznesowe

Tłumaczenia
techniczne

Tłumaczenia
prawnicze

Tłumaczenia
finansowe

Tłumaczenia
medyczne

Tłumaczenia
informatyczne

Tłumaczenia
motoryzacyjne

10 nieoczywistych ciekawostek o tłumaczeniach języka angielskiego

Udostępnij

Tłumaczenia z języka angielskiego i na angielski są jednymi z najczęściej wykonywanych na świecie. Można by więc pomyśleć, że to proces prosty, przewidywalny i dobrze opanowany przez tłumaczy. Nic bardziej mylnego. Angielski, choć powszechny, kryje w sobie wiele pułapek, niejednoznaczności i niuansów kulturowych, które mogą zaskoczyć nawet doświadczonych językowców.

W tym artykule przedstawiamy 10 mniej znanych, a przy tym fascynujących faktów związanych z tłumaczeniem języka angielskiego. Zobaczysz, jak z pozoru oczywiste słowa mogą mieć zupełnie inne znaczenie w zależności od kontekstu, dlaczego czasem tłumaczenie jednego zdania trwa godzinę oraz w jaki sposób kultura anglojęzyczna wpływa na decyzje tłumacza.


Angielski nie ma oficjalnej akademii językowej – i to widać w tłumaczeniach

W przeciwieństwie do francuskiego, hiszpańskiego czy polskiego, język angielski nie posiada instytucji regulującej normy językowe. Brak odpowiednika Rady Języka Polskiego oznacza, że nie istnieje jeden „poprawny” angielski. Każdy kraj, region, a nawet grupa zawodowa może stosować inną odmianę angielszczyzny, co ma duże znaczenie w procesie tłumaczenia. Tłumacz musi wiedzieć, czy pracuje z tekstem napisanym w angielskim brytyjskim, amerykańskim, australijskim, kanadyjskim czy międzynarodowym korporacyjnym.

To samo słowo może mieć różne znaczenie w zależności od odmiany – np. „pants” w USA to spodnie, a w UK to bielizna. Brak ujednolicenia wymusza na tłumaczu ciągłą czujność i konieczność dostosowania przekładu do kontekstu kulturowego odbiorcy końcowego. To właśnie dlatego profesjonalne tłumaczenie to nie tylko znajomość języka, ale też świadomość jego różnorodności.


Niektóre angielskie słowa mają po 20–30 znaczeń – i wszystkie są poprawne

Angielski słynie z wieloznaczności. Słowa takie jak „set”, „run”, „turn”, „break” czy „get” mogą mieć dziesiątki, a nawet setki znaczeń w zależności od kontekstu. Tłumaczenie zdania „He set the table” i „He set a world record” wymaga zupełnie innych podejść – mimo że użyto tego samego czasownika. W tłumaczeniu nie ma miejsca na dosłowność – trzeba zrozumieć kontekst i intencję nadawcy.

To właśnie z powodu wieloznaczności języka angielskiego niektóre automatyczne translacje zawodzą w najprostszych zdaniach. Tłumacz musi przeanalizować całe zdanie, a nie tylko wyraz, który wydaje się oczywisty. Dlatego też nie da się nauczyć tłumaczenia angielskiego tylko na podstawie słownika – potrzebne są umiejętności analityczne i wiedza kulturowa.


Jeden wyraz może być i rzeczownikiem, i czasownikiem, i przymiotnikiem

Język angielski ma ogromną elastyczność gramatyczną. Wiele słów może pełnić różne funkcje bez zmiany formy – tzw. zero derivation. Przykład? „Google” może być nazwą firmy (rzeczownik), czynnością (czasownik „to google”) lub przymiotnikiem w marketingowym sloganie typu „Google search experience”. Taka elastyczność to wyzwanie dla tłumacza, zwłaszcza gdy język docelowy – jak polski – wymaga precyzyjnej fleksji.

Tłumacz musi rozpoznać, czy dane słowo pełni rolę czasownika czy rzeczownika i odpowiednio przekształcić zdanie. Często też wymaga to przebudowania struktury gramatycznej całego tekstu. W tłumaczeniach technicznych czy reklamowych to jedno z największych wyzwań – bo przekład nie może być ani nienaturalny, ani zbyt odległy od oryginału.


Brytyjski i amerykański angielski to dwa różne światy – również w tłumaczeniu

Choć często mówi się o „języku angielskim” jako całości, w praktyce różnice między odmianami są nie tylko ortograficzne (color vs colour, organize vs organise), ale też semantyczne i kulturowe. Przykładowo, „biscuit” w UK to kruche ciastko, a w USA – słony wypiek przypominający bułkę. „Football” to dla Brytyjczyków piłka nożna, a dla Amerykanów – zupełnie inny sport.

Tłumacz musi być świadomy, do kogo kierowany jest tekst – nie tylko pod względem językowym, ale też kulturowym. Niewłaściwy wybór wariantu może całkowicie zmienić sens przekazu. W tekstach marketingowych czy instrukcjach produktowych, dopasowanie do rynku docelowego to kluczowy element sukcesu.


Angielski jest językiem nominalnym – a polski werbalnym

To różnica, która nie jest oczywista dla osób uczących się języka, ale ma ogromne znaczenie dla tłumaczy. Język angielski preferuje konstrukcje oparte na rzeczownikach (decision-making process, data analysis, power outage), podczas gdy polski woli czasowniki i dynamiczne formy (proces podejmowania decyzji, analiza danych, przerwa w dostawie prądu). Tłumaczenie dosłowne prowadzi do niezgrabnych i sztucznych form.

Dlatego dobre tłumaczenie angielskiego na polski często wymaga przekształcenia całego zdania – czasem nawet zmiany kolejności myśli. Tłumacz nie może ograniczać się do struktury oryginału, ale musi odtworzyć naturalny rytm i logikę języka docelowego. To właśnie dlatego tłumaczenie to sztuka, a nie tylko znajomość słownictwa.

Świetnie! Oto część 2 artykułu blogowego pt. „10 nieoczywistych ciekawostek o tłumaczeniach języka angielskiego”, obejmująca ciekawostki 6–10 oraz zakończenie.


Nie każde „translation” oznacza tłumaczenie

Choć słowo „translation” wydaje się oczywiste, w rzeczywistości ma więcej niż jedno znaczenie. W kontekście medycznym może oznaczać przemieszczenie – np. translation of the spine to przesunięcie kręgosłupa, a nie „przekład kręgosłupa”. Podobnie w matematyce i grafice komputerowej, translation to operacja przesunięcia obiektu w przestrzeni.

Tłumacz musi więc uważnie analizować kontekst, zanim użyje słowa „tłumaczenie” w przekładzie. W przeciwnym razie łatwo o błąd rzeczowy, który może mieć poważne konsekwencje – szczególnie w dokumentacji medycznej, technicznej czy naukowej. To dowód na to, że nawet najbardziej znane angielskie wyrazy mogą być zaskakująco zdradliwe.


Humor w języku angielskim często ginie w tłumaczeniu

Angielski humor opiera się w dużej mierze na grze słów, ironii, niedopowiedzeniach i kulturowych odniesieniach. Przetłumaczenie żartu z angielskiego na polski bez utraty jego efektu to jedno z najtrudniejszych zadań dla tłumacza. Czasem konieczna jest całkowita zmiana puenty, a niekiedy – rezygnacja z żartu na rzecz neutralnej wersji.

Na przykład popularny dowcip: “Time flies like an arrow. Fruit flies like a banana.” oparty jest na podwójnym znaczeniu słowa „flies” jako czasownika i rzeczownika. Przekład dosłowny zupełnie nie działa w języku polskim. Tłumacz musi zdecydować: szukać lokalnego odpowiednika, stworzyć nowy żart, czy zrezygnować z humoru na rzecz zrozumiałości? W każdej opcji ryzykuje zmianę tonu tekstu.


Tłumaczenie kulturowe – czasem trzeba dodać coś, czego nie było

Dobre tłumaczenie języka angielskiego to nie tylko oddanie znaczeń, ale też zadbanie o to, by tekst był zrozumiały kulturowo dla odbiorcy. Czasem wymaga to dopisania informacji, które nie występują w oryginale. Przykład? Jeśli w tekście pojawia się „Thanksgiving dinner”, tłumacz może dodać wyjaśnienie, że chodzi o amerykańskie Święto Dziękczynienia obchodzone w listopadzie.

Podobnie, gdy tłumaczy się teksty marketingowe lub edukacyjne, często trzeba zastąpić nazwy produktów, miar czy zjawisk lokalnych ich polskimi odpowiednikami. To tzw. lokalizacja – proces dostosowywania treści do realiów językowych i kulturowych odbiorcy. Tłumacz nie jest wtedy tylko językowcem, ale również pośrednikiem między dwiema rzeczywistościami.


Czy angielski jest naprawdę prosty?

Angielski uchodzi za jeden z łatwiejszych języków do nauki na poziomie podstawowym – ma prostą gramatykę, brak deklinacji i łatwe formy czasowników. Jednak im dalej w las, tym więcej pułapek. Wieloznaczność, idiomy, wymowa niezgodna z pisownią, różnice między rejestrami językowymi – to wszystko czyni angielski trudnym językiem do tłumaczenia.

Dla tłumacza wyzwaniem jest również różnorodność stylów pisania – od lakonicznych e-maili biznesowych po bogate literacko eseje akademickie. Każdy z nich wymaga innego podejścia, tonu i techniki tłumaczenia. Oznacza to, że opanowanie angielskiego na potrzeby tłumaczeń to znacznie więcej niż nauka słówek i struktur gramatycznych.


Sztuczna inteligencja coraz lepiej radzi sobie z angielskim – ale nie zastąpi tłumacza

Nowoczesne narzędzia oparte na AI, takie jak Google Translate, DeepL czy ChatGPT, potrafią dziś generować imponująco poprawne tłumaczenia z języka angielskiego. Są szybkie, darmowe i dostępne 24/7. Ale ich największą słabością jest brak rozumienia kontekstu, tonu, celu wypowiedzi i niuansów kulturowych. AI nie wie, czy tekst ma śmieszyć, przekonywać, wzruszać – dlatego często brzmi poprawnie, ale sztucznie.

Profesjonalny tłumacz analizuje intencje autora, oczekiwania odbiorcy i subtelności przekazu. Tam, gdzie maszyna „domyśla się”, człowiek świadomie wybiera najlepsze rozwiązanie. Narzędzia AI mogą wspierać pracę tłumacza – ale nie są w stanie jej całkowicie zastąpić, szczególnie w tekstach wymagających precyzji, stylu i odpowiedzialności.


Angielski to nie tylko słowa – to kontekst, kultura i intencje

Jak widać, tłumaczenia języka angielskiego to nie rutynowe przepisywanie tekstów z jednego języka na drugi. To proces wymagający wiedzy, intuicji, kreatywności i ogromnej czujności. Angielski potrafi być elastyczny, zabawny, pełen pułapek i sprzeczności – a tłumacz musi umieć się w nim poruszać jak wytrawny nawigator.

Dla klientów biura tłumaczeń wartość dobrego przekładu to nie tylko poprawna wersja językowa, ale komunikat, który działa – jest zrozumiały, skuteczny i naturalny dla odbiorcy. Dlatego, jeśli masz tekst do przetłumaczenia z języka angielskiego, powierz go profesjonalistom. A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, co dzieje się „za kulisami” tłumaczeń – śledź nasz blog, bo to dopiero początek językowej podróży!

Rate this post
Zobacz też